Czwartek
1584
Wtedy zmarł Jan Kochanowski - wszyscy pytają, każdy wymaga pamięci tej daty. Istotny moment w historii polskiej literatury - poeta, trenopisarz, człowiek który jako jeden z pierwszych postrzegał w swoich tekstach śmierć dziecka jako tragedię sam umiera. Historia pisze się na oczach ówczesnych mieszczan, choć nie są oni tego do końca świadomi.
Niewiele się zmieniło. Nikt nie zapamięta daty naszej śmierci, umieramy bowiem na codzień. Z każdym dniem cząstka naszej duszy odrywa się od reszty tworząc powoli własną mogiłę. Kto będzie o nas pamiętał? O cierpiącej w ciszy młodzieży? Ile prób i dokonanych samobójstw musi się ziścić aby i o nas pisali w książkach?
Nie chcę pochlebstw i sztucznej troski. Proszę o świadomość. O baczność i czuwanie nad tymi, co się jeszcze ostali i szacunek dla tych, którzy nie byli w stanie wytrzymać presji otoczenia.
Ile mamy leżeć na torach żeby ktoś w końcu zatrzymał pociąg? Zmienił trasę albo chociaż rozkład jazdy? Wszyscy mówią, że rozumieją. Ale kto rozumie jak to jest każdego dnia stać na krawędzi własnej podświadomości?
Chciałabym skoczyć, odpocząć. Obsunąć się w nicość, choć na moment zamknąć oczy wiedząc, że nic na mnie nie czeka. Przestać na chwilę i na parę minut pozbyć się odpowiedzialności za czyny.
Kocham życie i nie chcę umierać. Po prostu nie zawsze mam siłę pokazywać, że w miarę mi tu dobrze.
Dziękuję za szansę.
Proszę o cierpliwość.
Komentarze
Prześlij komentarz