czwartek

 Zaczynam to dzisiaj, chociaż może powinnam była wczoraj.

Po biurku chodzi mucha, nie siada a chodzi, drażniąc mi przy tym prawe oko - kątem prostym mogę ją dostrzec i nie należy to do najmilszych czynności dnia codziennego.

Jest trochę chłodno. Stawiałabym na jesienno - zimową temperaturę, zakrapianą zimnem stresu jutrzejszego dnia. Nie wiem czemu przyszedł dzisiaj. Mógł przecież pojutrze albo wcale albo chociaż na krócej i nie całować tak karku, jakbym jeszcze nie wystarczająco była świadoma jego obecności.

Powód powstania? A dlaczego powstało cokolwiek? Tematyka? Coś do poczytania, a może bardziej do napisania dla mnie bo papier ostatnio gryzie mi opuszki a tusz maszyny do pisania zaparcie stoi przy swoim, deklarując brak chęci jakiejkolwiek współpracy. Skazana więc jestem - i Ty szanowny czytelniku - na wstukane pośpiesznie klawiaturowe poezje, opisy dnia codziennego i wczorajszego i czasem jutrzejszego, lecz to zależałoby od stopnia jego ciekawości a o tym nie wiem za wiele dopóki to jutro nie nastąpi. 

Postaram się streszczać w pisaniu, co by za wiele do czytania nie było - bo po co i komu się chce? Będę się skupiać na rzeczach zwykłych, ładnych i brzydszych i głownie to przez ich neutralność umykającym nam na codzień. Nadając im trochę bardziej podniosłego brzmienia liczę, że może jednak bardziej zostaną zauważone, że przechodzień stanie i spojrzy na tę chmurę wyjątkowo przypominającą psa albo na słońce niemrawo wychodzące zza tej właśnie psiej chmury.

Nie śmiem nazywać się aż tak osobliwą i ciekawą personą ażeby pisanie o niej było jakkolwiek wybaczalne bowiem nie jest. Brak mi argumentów na obronę własną. Będę jednak pisać dalej. Nie gwarantuję, że dobrze czy też skutecznie. Nie mam w zwyczaju rzucać słów na wiatr czy czymkolwiek rzucać w ogóle - jestem przecież pacyfistką - aczkolwiek zrobię co w mojej mocy aby zlep słów spod moich palców był w miarę czytelny, znośny i może nawet przyjemny.

Proszę o wyrozumiałość - nie musi być cała, ćwierć wystarczy.

Apolonia


Komentarze